Ranking polskich dowódców września 1939r.

Działania polityczno-militarne, bitwy, potyczki, jednostki i dowódcy, biografie, zbrodnie wojenne, wystąpienia polityków, działania wywiadów, plany - pytania i dyskusje.
invictus

Post autor: invictus » czw sty 24, 2008 9:13 pm

To fakt generał Wiktor Thommee dobrze się zaprezentował jako dowódca "armii" wraz z nim wymienił bym Franciszka Kleeberga, Wilhelma Orlicka-Ruckemanna, na poziomie dywizji Józefa Kustronia, Romana Abrahama, Franciszka Altera, Stanisława Maczka, Bronisława Prugara-Ketlinga lista napewno nie jest pełna.

Piskor

Post autor: Piskor » czw sty 24, 2008 11:29 pm

Jeżeli chodzi o wypisanych powyżej dowódców to zgadzam się z Wami, że zasługują na niemałe uznanie i szacunek. Idę jednak o zakład, że Wy Panowie będąc na stanowiskach dowódców wrześniowych armii zastanowilibyście sie 155 razy zanim uskutecznilibyście samowolę na polu bitwy, znając przewagę sił przeciwnika. Tamci generałowie byli także tylko ludźmi i targały nimi podobne wątpliwości, a widmo sądu polowego po takiej nieudanej akcji bardzo ułatwiało podjęcie decyzji.

invictus

Post autor: invictus » pt sty 25, 2008 12:22 am

Piskor pisze:Idę jednak o zakład, że Wy Panowie będąc na stanowiskach dowódców wrześniowych armii zastanowilibyście sie 155 razy zanim uskutecznilibyście samowolę na polu bitwy, znając przewagę sił przeciwnika. Tamci generałowie byli także tylko ludźmi i targały nimi podobne wątpliwości, a widmo sądu polowego po takiej nieudanej akcji bardzo ułatwiało podjęcie decyzji.


W powyższych postach nikt z nas nie promował samowoli. Za to mowa jest o błędach, braku inicjatywy, braku kompetencji, zaniechaniu a nawet dezercji z pola walki.

Jako obywatel mam prawo wymagać od Generała Armii, aby było osobą kompetentną czyli mistrzem w swoim fachu. W wojsku ma to szczególny charakter, gdyż taki dowódca decyduje wobec swoich podwładnych o ich życiu i śmierci. Powinien również posiadać na tyle silną osobowość aby nieść brzemię swej odpowiedzialności. Jeżeli na takich wysokich stanowiskach znajdują się osoby wybrane wg klucza partyjnego a nie pełnowartościowi fachowcy, kończy się to tak jak w przypadku kilku wrześniowych wyższych dowódców. Tamci generałowie się sądem polowym nie przejmowali. Nawet najgorsi z nich za swoją niekompetencję nie został przed takowym postawiony, choć były na to niezbite dowody. Dowódca wydając rozkaz powinien mieć na uwadze jego pozytywne efekty a nie wizje plutonu egzekucyjnego przed sobą. Wojsko Polskie w 1939 roku to nie Armia Czerwona tu nikt w plecy nie strzelał za logiczne myślenie.

Nie chce być też źle zrozumiany, że obwiniam naszych dowódców armii za wszystkie porażki chociaż co do ich kompetencji mam ogromne zastrzeżenia. Jednak muszę niektórym z nich oddać sprawiedliwość i napisać nie co kolokwialnie "Z g**** bata nie ukręcisz" a problemy zaczynały się na osobie Edwarda Rydza-Śmigłego.

Więc co do naszego Wodza Naczelnego to już tylko Trybunał Stanu. Człowiek odpowiadający za życie 1 miliona żołnierzy po 7 dnia walk jest kompletnie załamany, nie jest wstanie podejmować decyzji i w ciągu kolejnych dni ucieka z kraju, po drodze swoim chaotycznym rozkazodawstwem tylko szkodzi. Ostatecznie pozostawia na polu bitwy wciąż walczące wojsko i ratuje swój marny tyłek. Tak się nie zachowuje najwyższy dowódca, taki człowiek nigdy nie powinien być nawet niższym dowódcą! Aby mnie w tym poście dobrze zrozumieć musisz się nieco zaczytać w szczegóły aby zobaczyć jak wyglądało polskie dowodzenie od kuchni.

Nie wiem jak ja bym sie zachował na miejscu któregokolwiek z nich ale jeżeli ktoś obejmuje funkcję i splendor, który się z nią wiąże to ponosi również odpowiedzialność za swoje decyzje i musi posiadać, wiedzę i predyspozycje. W zdrowym organizmie państwowym droga takiego człowieka do najwyższych funkcji powinna być bardzo długa i wyboista. II RP miała bardzo duże problemy "kadrowe" związane ze stylem rządzenia uprawianym przez piłsudczyków.

Hobo

Post autor: Hobo » pt lut 01, 2008 1:39 pm

Przykład gen. Francois podałem nieprzypadkowo. Dowodząc I niemieckim Korpusem zlekceważył rozkaz odwrotu, wydany przez dowodzącego 8 Armią gen. Prittwitza i pod Stołupianami, a nastepnie pod Gąbinem przetrzepał skórę Rosjanom tak skutecznie, że cała rosyjska I Armia zatrzymała się, co pozwoliło Niemcom odnieść zwycięstwo w tzw. bitwie pod Tannenbergiem. Ze stanowiska dowódcy "wyleciał" zaś nie Francois, a Prittwitz - zmieniony przez Hindenburga.
A mnie jest po prostu szkoda krwi żołnierskiej, przelanej w bezsensownych, bo przerwanych w połowie atakach. Nie twierdzę, że kampania wrześniowa byłaby wygrana, ale na pewno inne byłoby pole bitwy, gdyby nie wydawano pochopnych rozkazów, miotając zmęczonym żołnierzem w lewo i prawo. Gen. Kopański wspomina jak marsz. Śmigły "dowodził" wykonując nad mapą ruchy ręką - a każdy ruch, to 300 - 400 kilometrów... I tak to "wirtualnie" dowodzono na szczeblu NW i poszczególnych Armii.

marlog
Porucznik
Porucznik
Posty: 479
Rejestracja: pt wrz 21, 2007 4:15 pm

Post autor: marlog » sob lut 02, 2008 12:10 am

invictus pisze:
Jako obywatel mam prawo wymagać od Generała Armii, aby było osobą kompetentną czyli mistrzem w swoim fachu.

Więc co do naszego Wodza Naczelnego to już tylko Trybunał Stanu. Człowiek odpowiadający za życie 1 miliona żołnierzy po 7 dnia walk jest kompletnie załamany, nie jest wstanie podejmować decyzji i w ciągu kolejnych dni ucieka z kraju, po drodze swoim chaotycznym rozkazodawstwem tylko szkodzi.
Powinno się dodać ,że jak wrócił to szukał kontaków by się z Niemcami dogadać.
Ależ co można oczekiwać od artysty poety,
Może gdyby po wojnie przeciwko Narodowi w 1926 nie wyrzucił "wódz" wszystkich generałów broni z wojska można by coś zrobić.
A oni po likwidacji sztabu wojskowego, co za tym idzie wszystkich oficerów sztabowych nawet nowego planu ataku czy obrony na zachod nie zrobili
Na szybkiego w 1939 jak już było za późno...bo do tego czasu plan "Z" był z 1926 gdzie wojska niemieckie czapkami można by zwyciężyć....

qrak

Post autor: qrak » sob lut 02, 2008 4:42 am

marlog pisze:
invictus pisze:
Powinno się dodać ,że jak wrócił to szukał kontaków by się z Niemcami dogadać.
Nie, no pewnie, zza monitora można pisać, że zdrajca, bo chciał się dogadać z okupantem. Nieważne, że ten okupant codziennie tysiące obywateli państwa dosłownie puszczał z dymem.
Ale nie wpadł na to, że jak się dogadamy z okupantem to represje zmaleją?

marlog
Porucznik
Porucznik
Posty: 479
Rejestracja: pt wrz 21, 2007 4:15 pm

Post autor: marlog » sob lut 02, 2008 11:42 am

qrak pisze:
Nie, no pewnie, zza monitora można pisać, że zdrajca,
Ja nigdzie nie napisałem o Rydzu Smigłym ,że zdrajca.
Również nie napisałem ,że było błędem dogadywanie się z Niemcami,
Straty ludzi w Kampani Wrześniowej to około 200 tys.
Cena życia ludzkiego jest bezcenna,trzeba było wcześniej o tym pomyśleć.
Ja odpowiedzi na ten problem nie mam.
Inne kraje w zasadzie bez walki stworzyły porozumienie z Niemcami powiększając armię niemiecką.
I można śmiało powiedzieć ,że może gdyby nie ta wojna to by była sytuacja
jak dzisiaj "Keine Grenzen" i jeden wróg za granicą wschodnią.

Jagmin
Generał
Generał
Posty: 879
Rejestracja: ndz lut 25, 2007 11:58 am

Post autor: Jagmin » sob lut 02, 2008 12:44 pm

Powinno się dodać ,że jak wrócił to szukał kontaków by się z Niemcami dogadać.
Jak dotąd wersja o ewentualnej próbie rozmów Rydza z Niemcami jest niepotwierdzona, to jedynie hipotezy.

Ależ co można oczekiwać od artysty poety,
Przypominam sobie chyba plastyczne inklinacje u Rydza, a nie literackie. Zresztą co za różnica. Historia pokazuje, że dobrymi czy skutecznymi politykami mogą ludzie rozmaicie wykształceni (lub wcale).

marlog
Porucznik
Porucznik
Posty: 479
Rejestracja: pt wrz 21, 2007 4:15 pm

Post autor: marlog » sob lut 02, 2008 12:56 pm

Jagmin pisze:
Jak dotąd wersja o ewentualnej próbie rozmów Rydza z Niemcami jest niepotwierdzona, to jedynie hipotezy.

Przypominam sobie chyba plastyczne inklinacje u Rydza, a nie literackie. Zresztą co za różnica. Historia pokazuje, że dobrymi czy skutecznymi politykami mogą ludzie rozmaicie wykształceni (lub wcale).
Ja naprawdę nie widzę nic w tym złego,że pokonani dogadują się ze zwyciężonymi ratując przez to życie ludzkie które jest bezcenne.
Uzgadnianie warunków poddania się jest rzeczą normalną w cywilizowanym świecie.

Słusznie zauważone zostało ,że politykami mogą być rozmaicie wykszatłceni ludzie,ale do "wojaczki" to trzeba fachowca.
Polityk nie wyśle samolotu za którego sterami będzie siedział kierowca - bo się na tym zna,ale o wojnie to nie ma pojęcia,zrozumiał to Stalin ,by zwyciężyć wydobył z więzień "fachowców"

A Rydz z wykształcenia był artystą co można sprawdzić w jego życiorysie.

Jagmin
Generał
Generał
Posty: 879
Rejestracja: ndz lut 25, 2007 11:58 am

Post autor: Jagmin » sob lut 02, 2008 1:39 pm

A Rydz z wykształcenia był artystą co można sprawdzić w jego życiorysie
Spieramy się o pietruszkę, ale czemu nie.
Po pierwsze zwróciłem uwagę, że Śmigły nie bawił się w poezję, a raczej w grafikę lub malarstwo - wcale nie neguję jego artystycznego zacięcia.
Po drugie, jeżeli już mamy się czepiać szczegółów, Rydz artystą nie był, ponieważ studiował na ASP, ale uczelnię porzucił ze względu na sytuację w kraju - chyba, że mam błędne dane. Możemy oczywiście rozpocząć akedemicki spór, czy np niewykształconego malarza prymitywistę możemy nazwać artystą, ale załóżmy, że "artysta" to tytuł, który się zdobywa w sposób jednoznaczny, a nie przynależny komuś, kto śpiewa albo ładnie rysuje.

ODPOWIEDZ