Artyleria, lotnictwo, broń strzelecka, pojazdy, kawaleria, marynarka wojenna, fortyfikacje - czyli wszystko o sprzęcie, ekwipunku i broni wszystkich stron wojny. Organizacja i struktura wojsk.
-
evanger
Post
autor: evanger » pt mar 28, 2008 11:36 pm
Pytanie czy atakować Slcheswing- Holstein torpedami czy bombami? Bo czy mieliśmy torpedy do ataku w kanale portowym? Chyba lepszym rozwiązaniem byłby atak na bazy Niemieckie w Piławie czy Królewcu...
-
strabek
Post
autor: strabek » sob mar 29, 2008 12:23 am
To stary pancernik bez silnej artylerii przeciwlotniczej
Pancernik Schleswig Holstein w 1939 r. był uzbrojony między innymi 4 działka przeciwlotnicze kaliber 37 mm 3 działka przeciwlotnicze kaliber 20 mm.

-
MarcinG
Post
autor: MarcinG » sob mar 29, 2008 12:32 am
evanger pisze:Pytanie czy atakować Slcheswing- Holstein torpedami czy bombami? Bo czy mieliśmy torpedy do ataku w kanale portowym? Chyba lepszym rozwiązaniem byłby atak na bazy Niemieckie w Piławie czy Królewcu...
Atak torpedami w porcie to nie taki głupi pomysł, wystrarczy zobaczyc co Japończycy zrobili z amerykanską flota w Pearl Harbour
-
Horus
- Pułkownik

- Posty: 799
- Rejestracja: pn lut 11, 2008 11:11 pm
Post
autor: Horus » sob mar 29, 2008 9:59 am
Ciekawe. Znaczy sie nalezalo zrzucac torpedy 15m. od celu gwaltownie schodzac z pulapu tuz nad budynkami? W Pearl Harbour, zauwaz i w Tarencie tez, piloci mieli duze pole manewru. Na kanale, tylko bomby. Wystarczylyby Losie i bomby 300kg. Cel duzy, nieruchomy.
-
Jagmin
- Generał

- Posty: 879
- Rejestracja: ndz lut 25, 2007 11:58 am
Post
autor: Jagmin » sob mar 29, 2008 10:44 am
Nie znamy też głębokości akwenu w miejscu gdzie operowała niemiecka jednostka, a torpeda rzucona z samolotu potrzebuje trochę przestrzeni, żeby wyjść na powierzchnię. Natomiast zastanawiam się skąd wzięła się idea ataku na pancernik. Jego ewentualne zniszczenie poza znaczeniem moralno-propagandowym (co w skali kampanii wrześniowej też nie mogło odegrać większej roli) nie miałoby w zasadzie żadnego wpływu na przebieg działań. Jeżeli chodzi o czysto akademicki problem rozstrzygnięcia starcia samolot - okręt, to czemu nie, ale jeżeli ktoś widzi szansę na przełom (albo na cokolwiek) w posłaniu pancernika na dno, to szkoda czasu.
-
Horus
- Pułkownik

- Posty: 799
- Rejestracja: pn lut 11, 2008 11:11 pm
Post
autor: Horus » sob mar 29, 2008 10:51 am
Skad idea ataku? Chlopaki chcieliby jakos Cant-y wykorzystac, to wszystko. Chociaz z drugiej strony, czemu nie. Moglo to troche ulzyc obroncom wybrzeza.
-
Piter35
Post
autor: Piter35 » sob mar 29, 2008 5:28 pm
Zniszczenie niemieckiego pancernika nie przyniosło by jakiegoś oszołamiającego efektu, ale lepiej atakować póki ma się okazję niż siedzieć na miejscu i czekać.
-
Horus
- Pułkownik

- Posty: 799
- Rejestracja: pn lut 11, 2008 11:11 pm
Post
autor: Horus » sob mar 29, 2008 5:31 pm
A poza tym byla taka mozliwosc rozwazana. Jednak uznano ze jest to zbyt ryzykowne i nie rokujace powodzenia.
-
strabek
Post
autor: strabek » ndz mar 30, 2008 8:12 pm
Gdyby Morski dywizjon lotniczy posiadał na swym wyposażeniu 6 samolotów CANT Z.506B sądzie, że zaatakowano by jakiś okręt lub okręty Niemieckie. Potencjalny atak i zatopienie pancernika „Schleswig Holstein” lub poważne jego uszkodzenie miało duże znaczenie propagandowe dla Polaków.

-
Horus
- Pułkownik

- Posty: 799
- Rejestracja: pn lut 11, 2008 11:11 pm
Post
autor: Horus » ndz mar 30, 2008 8:32 pm
Zaatakowalby gdyby po porannym nalocie jakis CANT ocalal. A zaatakowac na morzu mozna, ale najpierw trzeba znac cel i jego polozenie. Zobacz ile nalotow zakonczylo sie powodzeniem, kiedy samoloty najpierw same musialy sobie wykryc cele. Bez rozpoznania to sobie mozna latac i latac. Ciekawe dlaczego sobie nasi wymyslili ze jak " lotnicteo morskie" to musi plywac? Bylo w tym okresie pare konstrukcji z podwoziem kolowym, ktore byly i szybsze i mialy wiekszy zasieg. Chociaz tego zasiegu to akurat CANT-om nie brakowalo.