 |
Jeszcze słychać śpiew i rżenie
koni...
Napisana przez syna bohatera autentycznych wydarzeń
historia poszukiwania dziesięciu żołnierzy Września,
którym przyznano krzyże Virtuti Militari, o czym
ich dowódca dowiedział się w dwadzieścia lat po
wojnie. Wiele lat po wojnie emerytowany pułkownik
dowiaduje się, że nie wykonał we wrześniu 1939
roku rozkazu: nie wręczył dziesięciu krzyży Virtuti
Militari najdzielniejszym spośród swoich żołnierzy.
Zleca wykonanie tego rozkazu swemu synowi, młodemu
dziennikarzowi. Ten odnajduje wszystkich - poznaje
prawdę o Wrześniu, nieznane fakty, ludzkie tragedie
i ludzkie bohaterstwo, przekonuje się też, jak
bardzo dzień dzisiejszy związany jest z dniem
wczorajszym. Informacje
o filmie
Rok: 1971
Reżyseria: Mieczysław Waśkowski
Scenariusz: Andrzej Mularczyk
Zdjęcia: Sławomir Idziak
Scenografia: Jerzy Szeski
Muzyka: Andrzej Trzaskowski
Obsada
Jan Kreczmar (pułkownik Józef Królikiewicz), Karol
Strasburger (syn Królikiewicza), Halina Golanko
(Krystyna), Henryk Bąk (ordynator), Lech Grzmociński
(Patro), Stanisław Chmieloch (porucznik Dembiński),
Wacław Kowalski (Misztal), Zofia Czerwińska (córka
Misztala), Michał Szewczyk (zięć Misztala), Mieczysław
Łoza (Grudzień), Edward Kusztal (Hołda), Józef
Nowak (kierownik żwirowni), Edward Rączkowski
(Jasiński), Eliasz Oparek-Kuziemski (Parapura),
Tadeusz Broś , Jan Ciecierski (leśniczy), Juliusz
Kalinowski , Maria Klejdysz , Krystyna Królówna
(pielęgniarka), Sławomir Lindner , Bernard Michalski
, Władysław Milczarek , Czesław Piaskowski , Bolesław
Płotnicki (nie występuje w czołówce), Andrzej
Precigs , Ryszard Wachowski , Andrzej Wohl , Edyta
Wojtczak , Feliks Żukowski (nie występuje w czołówce,
dziedzic), Zdzisław Maklakiewicz (nie występuje
w czołówce), Irena Malkiewicz (nie występuje w
czołówce).
Krzysztof
Kamil Baczyński 8 III 42 r. "HISTORIA"
Arkebuzy dymiące jeszcze widzę,
jakby to wczoraj u głowic lont spłonął
i kanonier jeszcze rękę trzymał,
gdzie dziś wyrasta liść zielony.
W błękicie powietrza jeszcze te miejsca puste,
gdzie brak dłoni i rapierów śpiewu,
gdzie teraz dzbany wrzące jak usta
pełne, kipiące od gniewu.
Ach, pułki kolorowe, kity u czaka,
pożegnania wiotkie jak motyl świtu
i rzęs trzepot, śpiew ptaka,
pożegnalnego ptaka w ogrodzie.
Nie to, że marzyć, bo marzyć krew,
to krew ta sama spod kity czy hełmu.
Czas tylko tak warczy jak lew
przeciągając obłoków wełną.
Płacz, matko, kochanko, przebacz,
bo nie anioł, nie anioł prowadzi.
Wy te same drżące u nieba,
wy te same róże sadzić jak głos
na grobach przyjdziecie i dłonią
odgarniecie wspomnienia i liście, jak włos
siwiejący na płytach płaskich.
Idą, idą pochody, dokąd idą,
których prowadzi jak wygnańców łaski
ląd krążący po niebie. A może
niebo po lądzie dmące piaskiem
tak kształt ich zasypuje. Jak może
giną w chleb pogrążone - tak oni
z wolna spływają. Piach ich pokrywa.
|