|
Radzieckie kobiety w walce. Historia przemocy na
froncie wschodnim
|
Anna
Krylova
ISBN: 978-83-76740-77-5
rok wydania: 2012
nr wydania: 1
oprawa: miękka + skrzydełka
il. stron: 424
wymiar: 145/205
wydawnictwo: Replika
|
Właśnie trzymam w rękach feministyczną wizję wojny
na froncie wschodnim. Z perspektywy gender studies.
Tym, którzy nie wiedzą, co to takiego gender studies,
wyjaśniam. Są to ludzie, którzy twierdzą, że płeć nie
jest czymś jednoznacznym i trwałym. Genderyści uważają,
że płeć to konstrukt kulturowy powstający w oparciu
o alternatywną tożsamość. Wydaje się, że to nawet
całkiem fajna koncepcja. Załóżmy, że moja wieloaspektowa,
nieskonfliktowana tożsamość (
) omijając fizjologiczne
uzasadnienia dyskursów pronatalnych wyzwoliła we mnie
moje delikatne kobiece ja. No i tak co weekend to
moje kobiece ja ujawnia się jako np. Charlize Theron.
Nie byłoby fajnie? No niestety, chyba nie tak to działa.
A jak działa? Sama autorka opisuje jedno z głównych
założeń przedstawionych w niniejszej książce: proces
społecznego przyjmowania alternatywnych form płciowych
nie wpasowuje się w pochwalne metafory transformacji.
Już tłumaczę: poległych na wojnie mężczyzn musiały zastępować
kobiety. Wywołuje to feministyczną rewolucję, bo ostatecznie
stworzenie kobiecych spodni dla żeńskich brygad strzelców
było punktem kulminacyjnym eksperymentów rządu stalinowskiego-
punktem, którego władze ZSRR nie zdecydowały się przekroczyć.
Pewnie na samą myśl o kobiecych spodniach Stalin, Mołotow
i całe politbiuro trzęsło ze strachu swoimi męskimi
drelichami.
Całkiem ciekawie przedstawia się też materiał, na jakim
opierała się Anna Krylova pisząc swoje dzieło. Poza
wspomnieniami kombatantów i książkami wydawanymi w ZSRR,
autorka korzystała z artykułów prasy radzieckiej, nawet
mimo że ta powstrzymywała się od publikowania wielu
informacji. Często cytuje listy kobiet do redakcji
m.in. Komsomolskiej Prawdy. Młode kobiety piszą tam
n.p.: pragnę poświęcić życie nauce (..) ale jeśli Partia
i klasa pracująca będą tego wymagać, odłożę studia na
bok na długi czas w celu zostania żołnierką.. Ciekawe,
czy w Związku Radzieckim ktoś odważyłby się napisać
taki list: Zamiast zostać żołnierką, wolę skończyć
studia i nie obchodzi mnie opinia Partii i klasy pracującej.
Pewnie NKWD bardzo szybko zachowałoby się nieapologetycznie
wobec redakcji, autorki, jej rodziny, znajomych, sąsiadów,
psa sąsiadów i wszystkich, których nazwisko zaczyna
się na p. A tak całkiem serio: radzieckiej propagandy
nie można traktować jako źródło informacji historycznej.
Autorka tak zrobiła, przez co ZSRR z jej książki to
całkiem miły kraj, w którym życie codzienne to praca,
nauka, kupowanie przebiśniegów dla ukochanych, rodzenie
dzieci i przygotowywanie się do wojny. Normalka. W
tym cudownym, spokojnym kraju kobiety tylko marzą, żeby
wstąpić do armii, bo zgłoszenie się na ochotnika było
aktem koniecznym, któremu towarzyszyła ekscytacja, a
nawet poczucie ulgi. Autorka mogła dopisać, że tym,
którzy nie zgłosili się na ochotnika towarzyszyłoby
coś innego: ekscytacja i NKWD. Pani Krylova, jako antropolożka
kultury powinna chyba w swojej książce zaznaczyć, że
w ZSRR czasami zdarzały się takie niemiłe wypadki jak
ludobójstwa i masowe czystki.
Autorka w pewnym momencie przyznaje się że unikała
organizowania naznaczonego sprzecznościami stalinowskiego
obszaru kulturowego i jego polityk instytucjonalnych
w narrację progresywną, oplecioną wokół jasnych zmian
w kulturowych reprezentacjach i zmierzających do ostatecznego
rozwiązania narosłych kontradykcji. Nie wiem, czy to
dobrze. Na pewno pouczające, żeby po alkoholu: nie prowadzić
auta, nie dzwonić do byłej dziewczyny i nie zabierać
się za pisanie książek.
Książka opowiada nie tylko o rekonceptualizacji kobiecości
poza konwencjonalnymi rolami płciowymi, czy o płciowej
przebudowie przestrzeni i tożsamości bojowych. Jest
też wojna jako zdolności do realizowania przemocy przy
wykorzystaniu środków zmechanizowanych. Nie ma tu co
prawda opisu walk frontowych, ale jest proces przebudowy
radzieckich sił zbrojnych- polegający na przekształceniu
wyłącznie męskich przestrzeni i tożsamości w mieszane
i współdzielone. Autorka starała się pokazać walkę
kobiet ze swoimi przełożonymi o zgodę na noszenie broni.
Czasami się udawało, wtedy pułkownik wydał rozkaz wcielenia
jej do dywizji, ponieważ poznał w dziewczynie samego
siebie, jako nastolatka. Ja ciągle mam nadzieję, że
kiedyś poznam siebie samego jako Charlize Theron.
Ale nie dajmy się zwieść. Wojna to nie tylko waleczne
kobiety i delikatni, wrażliwi mężczyźni. Wojna to też
przyjemne chwile, gdy żołnierki przyozdabiały swoje
ziemianki, punkty umocnione, stanowiska strzelnicze,
a nawet broń sezonowymi i lokalnymi kwiatami. Żeby
dekoracja nie była zbyt monotonna pilotki używały bardzo
różnych kwiatów: stokrotek, mleczy, tulipanów, róż,
maków i konwalii. Niektóre umieszczały kwiaty na skrzydłach
samolotów, kiedy te stały na lotnisku, aby oznaczyć
je jako kobiece. Więc na wojnie dokonuje się nie tylko
przemocy zmechanizowanej jako siły niszczącej indywidualizm
działania oraz integralność psychiczną i fizyczną żołnierza
ale także wzbudza kobiecą tożsamość swoich maszyn.
Teraz zwrócę się do wszystkich czytelników, czytelniczek,
do tych niedookreślonych płciowo, albo określonych jako
apłciowi, czy czasowo bezpłciowi. Ta książka kosztuje
50 pln. Decyzja, czy po nią sięgnąć należy do was.
Aha. Jeszcze jedno. Czy w Związku Radzieckim świętowano
Dzień Armii Krajowej, czy to tylko pomyłka profesor
Krylovej? Pytam serio.
Adam Stohnij
|