Dwa kolory krwi
Czego dowiedzieć
się może np. młody Polak, Niemiec, Amerykanin,
czy ktokolwiek na świecie o wydarzeniach
3 września 1939 r. z może jeszcze nie najpopularniejszego,
ale to tylko kwestia czasu, źródła wiedzy
o świecie, jakim jest internet? Jak tutaj
przedstawiane są wersje wydarzeń? Czy potrafiliśmy
zadbać o to, by prawda "polska"
co najmniej równoważyła wersję niemiecką?
Niestety, okazuje się, że
na tym polu jak dotąd nie zrobiliśmy praktycznie
nic. W najpopularniejszych wyszukiwarkach
na hasło "Blutsonntag", "bloody
sunday", "Bromberg", "Bydgoszcz",
"3 września 1939" w dowolnych
kombinacjach tych haseł "zgłaszają
się" przede wszystkim strony niemieckojęzyczne,
na których dominują opisy polskich zbrodni
w duchu stwierdzeń: "Od 31 sierpnia
wszyscy volkseutsche w Polsce drżeli o swoje
życie, gdyż rozpoczęło się polowanie na
Niemców, czego szczytowym punktem była "Mordorgien"
w Bydgoszczy". Obejrzeć możemy
nawet szokujące zdjęcia niemieckich ofiar
"polskiego pogromu", przeczytać
rozliczne zeznania niemieckich świadków
z lat czterdziestych o polskich okrucieństwach.
Użytkownik globalnej sieci dowiedzieć się
może łatwo o "den polnischen Chauvinisten",
że film "Sąsiedzi" to "polnischen
Propagandaschwindel", w którym "zrzucono
winę na niemieckich prowokatorów volkdeutschów
oraz partyzantów". Stwierdza się nawet,
że w fałszowaniu historii komuniści wprawę
nabyli nieco wcześniej przy okazji... zbrodni
katyńskiej!
Możemy też - a jakże - zapoznać
się z najbardziej "zajadłą" i
"antypolską" książką Ericha Dwingera,
wydaną w 1940 r. na osobiste zlecenie ministra
Goebbelsa.
W internecie znajdziemy też opublikowany
w całości scenariusz filmu nakręconego w
1996 r. w kooperacji Suedwest DR, Zebra
Film i TVP Gdańsk, łącznie z wszystkimi
wypowiedziami. Jak pamiętamy, wzbudził on
liczne kontrowersje w Polsce, gdyż w dalszym
ciągu powielał stworzoną przez Niemców w
czasie wojny tezę, a wypowiadali się przede
wszystkim świadkowie ze strony niemieckiej.
Jeśli sięgniemy po strony
angielskojęzyczne, także i tutaj na początek
dowiemy się o bestialstwach polskich żołnierzy
i cywilów w stylu: "Kiedy wojna
między Polską i Niemcami rozpoczęła się,
Polacy rozpoczęli masowe zabijanie Niemców
mieszkających na Pomorzu. Chociaż Polacy
mieli tylko niewiele dni na popełnienie
tych przestępstw, dali radę zabić około
10.000 Niemców, najwięcej w mieście Bydgoszcz.
To wydarzenie jest dziś znane jako "Bromberger
Blutsonntag".
Gdzie indziej wyliczona jest
długa lista antyniemieckich demonstracji,
ataków i aktów gwałtu na mieszkańcach Polski
narodowości niemieckiej, począwszy od lutego
1939 r. Są też obszerne zeznania niemieckich
mieszkańców Bydgoszczy, składane we wrześniu
1939 przed hitlerowskim sądem specjalnym,
powołanym tu dla ukarania autorów rzezi.
Internautów powinno też zainteresować
forum w amerykańskim portalu poświęconym
Trzeciej Rzeszy, gdzie można prześledzić
spór o wydarzenia bydgoskie. Niejaki "Karl"
rozpowszechnia tam opowieści nie tylko o
mordowaniu, ale i znęcaniu się Polaków,
obcinaniu części ciał, torturach, gwałceniu
kobiet, a liczbę ofiar podaje "co najmniej
3841". "Sailor", mieszkaniec
Kalifornii, być może Niemiec z pochodzenia
upiera się przy wersji o zamordowaniu 15
tysięcy Niemców w Polsce we wrześniu 1939,
w tym 5 tysięcy w samej Bydgoszczy. Poparcia
jednak na forum nie zyskał. Jego wypowiedzi
inni dyskutanci określają mianem "propagandy
w goebbelsowskim stylu". Na szczęście
są tam i głosy "propolskie". Paru
dyskutantów (m.in. Portugalczyk i Dunka)
przekonują, że dywersja jednak miała miejsce,
dostrzegając analogie w prowokacji gliwickiej.
Wyważone stanowisko prezentuje na tym forum
"Ogorek", z pochodzenia Polak
("jeden z moich wujów był wziętym przez
Niemców zakładnikiem"), który twierdzi,
że atak "piątej kolumny" był sensowny.
"Nim polskie wojsko opanowało sytuację
- pisze - ta na kilka godzin wymknęła się
spod kontroli. Incydent był używany przez
dwa totalitarne strony prześcigające się
w opisywaniu okropności drugiej strony i
usprawiedliwianiu swoich."
Z kolei wikipedia, internetowa
encyklopedia anglojęzyczna z wolnym dostępem
podaje: "Po śmierci umiarkowanego
przywódcy Polski Józefa Piłsudskiego w 1935
rozniecił się polski nacjonalizm, popierany
przez Kościół katolicki. Liczni etniczni
Niemcy byli aresztowani przez polskie organy
władzy zgodnie z ustalonymi listami i wysłani
w marsze śmierci od miasta do miasta. Wielu
zginęło." Potem jednakże - jakby
dla równowagi - przytoczony jest fragment
wyroku Trybunału Norymberskiego z 1946 r.:
"3 września 1939, o 10.15 rano,
niemiecka piąta kolumna zaatakowała polskie
wojsko wycofujące się przez Bydgoszcz. Podczas
walki 238 polskich żołnierzy i 223 niemieckich
dywersantów zginęło. Konsekwencją wydarzeń
były masowe egzekucje, areszty i deportacje
polskich obywateli do obozów koncentracyjnych
przez SS i gestapo. Zabito 10 500, do obozów
wysłano 13000."
Nawet po polsku o wydarzeniach
bydgoskich z 3 września poza "encyklopedycznie"
ujętymi wzmiankami nie znajdziemy w sieci
prawie nic poza listem bydgoszczanki do
redakcji "Naszego Dziennika",
a także tezą o dywersji "przy okazji"
wywodów nt. mistrzostwa propagandowego Goebbelsa.
Poza tym cisza, jakbyśmy się z Niemcami
zgadzali!!!??? O wiele częściej hasło "krwawa
niedziela" wymieniane jest w kontekście
filmu Johna Crosslanda o zdarzeniach z 1972
r. w Irlandii Północnej i rozprawy caratu
z robotnikami w 1905 r.
Do kogo zatem powinniśmy mieć
pretensje o kultywowanie niemieckiej wersji
i dawanie jej wiary przez wielu ludzi w
różnych zakątkach świata? Jeśli sami o to
nie zadbamy, to "unia dwóch historii"
skończyć się może w podręcznikach przyszłości
zapisaniem wydarzeń 3 września "po
niemiecku"...
Trzeba też mieć świadomość,
że tak, jak każde wydarzenie, z upływem
lat "dywersja czy masakra bydgoska"
interesuje coraz mniej osób. Umierają świadkowie
i rodziny ofiar, gasną emocje, stygnie pamięć.
Na przekazaniu prawdy potomnym zależało
i zależy przede wszystkim bydgoszczanom,
zarówno tym, którzy po drugiej wojnie pozostali
w Polsce, jak i tym, którzy musieli miasto
opuścić i osiedlić się w Niemczech. To jednak
od ich potomnych będzie zależało, czego
za np. kilkadziesiąt lat przeciętny młody
mieszkaniec Unii Europejskiej będzie mógł
się dowiedzieć o tym, co wydarzyło się 3
września 1939 r. w Bydgoszczy...
Artykuł ukazał się na
łamach Expressu Bydgoskiego, autorem jest
Krzysztof Błażejewski.
|